Szczypiorniści Wybrzeża w okrojonym składzie wywalczyli bezpośredni awans do fazy play-off. Do grona zawodników, którzy z przyczyn zdrowotnych nie wystąpią w ćwierćfinale tuż po świętach dołączy także Hubert Kornecki. Rozgrywający w najbliższy wtorek przejdzie operację łokcia lewej ręki.
Redakcja: Emocje po meczu w Puławach już opadły?
Hubert Kornecki: Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się zrealizować cichy cel, który założyliśmy sobie przed sezonem. Trzecie miejsce i awans do ćwierćfinału to wielka sprawa dla nas. W składzie, w którym wystąpiliśmy sami nie wiedzieliśmy, czego możemy się po sobie spodziewać i czego możemy się spodziewać po nowej lidze. Można powiedzieć, że rzutem na taśmę awansowaliśmy do ćwierćfinału i to dla nas bardzo ważna sprawa, bardzo duże doświadczenie. Ten mecz w Puławach to było takie nasze przełamanie jeśli chodzi o mecze i zwycięstwa z zespołami z pierwszej szóstki. Myślę, że to było dla nas najważniejsze – że w końcu się przełamaliśmy i to nas utwierdziło w przekonaniu o tym, że z takimi drużynami można nawiązać walkę, i to w niepełnym składzie personalnym.
W ciągu jednego tygodnia, mam tu na myśli mecz PGNiG Pucharu Polski z Kwidzynem i mecz z Azotami Puławy, na boisku widoczne były dwa zupełnie różne zespoły. Skąd ta przemiana?
Na pewno dużą rolę odegrali w tym trenerzy. Przygotowali nas mentalnie do tego meczu. Powiedzieli nam, że my tylko możemy. Możemy awansować do tego ćwierćfinału. Jesteśmy młodą drużyną, mamy swoje problemy kadrowe. Powiedzieli nam, że można przegrać, ale można przegrać po walce. Generalnie, tej walki było naprawdę dużo. Było też widać w szatni po meczu, że byliśmy naprawdę szczęśliwi, ale każdy też wyszedł z jakimś urazem z tego spotkania. Co się z nami stało? Ja osobiście na ten mecz wychodziłem w przekonaniu, że chyba jednak będziemy grali o tę Dziką Kartę. Podczas meczu wszystko się zaczęło tak układać, że gdzieś tam ta wygrana z Puławami każdemu pojawiła się w głowie. Z minuty na minutę graliśmy coraz lepiej. Ciężko walczyliśmy o każdy centymetr boiska i każdą, nawet najgłupszą piłkę. No i udało się wygrać.
Walczyłeś, zostawiłeś na parkiecie zdrowie i jest ćwierćfinał. Ale w tym ćwierćfinale Huberta Korneckiego zabraknie.
No tak. Nie zagram, mam uraz łokcia lewej ręki. Zerwane więzadło poboczne przyśrodkowe. Zdrowie jest najważniejsze, jeżeli chcę myśleć o występie w następnym sezonie. Mam tu na myśli pełen sezon, czyli od początku do końca na stuprocentowych obrotach, a nie tak jak to miało miejsce w tym sezonie, gdy na początku dochodziłem do siebie po operacji barku. To jest ten czas, kiedy muszę się poddać zabiegowi i dzięki rehabilitacji dojść do pełnej sprawności.
Czujesz jakiś niedosyt z tym związany?
Zdecydowanie, na pewno czuję niedosyt. Wiem w jakiej sytuacji kadrowej jest klub i bardzo chciałbym pomóc w fazie play-off i być może w odniesieniu kolejnego zwycięstwa nad Azotami Puławy. Tak jak mówię, zdrowie jest na pierwszym miejscu i ten zabieg jest nieunikniony.
Ile przerwy czeka Cię po zabiegu?
Zwykle po takim urazie dochodzi się do siebie około trzy miesiące. Z doświadczenia po operacji barku wiem, że to są tylko jakieś tam założenia okresu rehabilitacji przez lekarzy. Każdy organizm inaczej się regeneruje i to mogą być dwa miesiące, a może być do czterech, a nawet pięciu. Mam nadzieję, że uda mi się jak najszybciej dojść do siebie i od początku okresu przygotowawczego do następnego sezonu będę z drużyną, sprawny na 100%. To jest też lewa ręka, a nie ręka rzutowa, także to na pewno też nie będzie mi przeszkadzało aby szybciej wrócić do gry. Zrobię wszystko, żeby jak najszybciej wrócić.
Jak widzisz szanse kolegów w ćwierćfinale?
My jesteśmy młodym i ambitnym zespołem. Jeżeli będziemy walczyć tak, jak w poprzednim meczu to wszystko jest możliwe. Azoty na pewno przyjadą bardzo rozwścieczone. Atmosfera u nich po tym spotkaniu też nie jest najlepsza, bo to jest czwarty mecz z rzędu, który przegrali w tej lidze. Wierzę w naszą drużynę i wiem na co nas stać. Wiem, że jeżeli pokażemy taki charakter, jaki pokazywaliśmy do tej pory jako beniaminek, to myślę, że walka o medale może się stać faktem. Owszem, wciąż jesteśmy beniaminkiem, ale myślę, że teraz niektórzy patrzą już na nas inaczej.