Szczypiorniści Wybrzeża rzutem na taśmę zajęli 3. miejsce w tabeli grupy granatowej. Tym samym zapewnili sobie bezpośredni awans do play-off. Czerwono-biało-niebiescy przez wielu określani są mianem rewelacji sezonu. Mimo sporych problemów kadrowych, gdańszczanie awans do ćwierćfinału wywalczyli na trudnym terenie – w Puławach. Drugi trener Wybrzeża, Marcin Lijewski nie kryje zadowolenia ze swojego zespołu.
Redakcja: Gdyby ktoś Ci powiedział przed sezonem, że Twój zespół zagra w ćwierćfinale, uwierzyłbyś?
Marcin Lijewski: Teraz mogę to powiedzieć. Taki był nasz, Damiana i mój, plan. Nasz cichy plan z zespołem, bo wiadomo, o tym się na zewnątrz nie mówi, tym bardziej nie wiedząc z czym mamy w tamtym momencie do czynienia. Nasze ambicje podpowiadały nam, że w tym roku chcemy być w pierwszej ósemce. Przedstawiliśmy to zespołowi, zespół to zaakceptował. Wiadomo, sezon przebiega różnie. Mieliśmy kilka fajnych momentów, mieliśmy parę takich nieciekawych. Szczególnie te mecze z zespołami z pierwszej szóstki, których jakoś nie mogliśmy ugryźć. Muszę szczerze powiedzieć, że jak już nam się zaczął sypać cały zespół, to jakoś tak zaprzyjaźniłem się z myślą, że jednak tej ósemki nie będzie. A tu bach, psikus. Taki spóźniony Prima Aprilis nam zespół zrobił i za to im chwała, i wielkie dzięki.
Co, gdyby wszyscy byli zdrowi?
Wtedy na pewno moglibyśmy snuć troszeczkę dalej idące plany. W Puławach było dobrze widać, co się tam działo, że na te dwie, trzy minuty przed końcem nie było już nikogo więcej do dyspozycji na ławce. Widziałem, że maser wyrażał chęć, że wejdzie, ja też myślałem sobie, że jak trzeba będzie to wejdę, ale wiadomo, pewnych rzeczy się nie robi. Także na dzień dzisiejszy i ten stan, którym dysponujemy jesteśmy zadowoleni. Wiadomo, jakby był Bednar, jakby był Marian, jakby nam się gdzieś po drodze nie zepsuł Sali, różnie mogłoby być. Moglibyśmy gdzieś się przygotowywać znowu pod te Puławy, ale jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Mamy dwa mecze z bardzo wymagającym rywalem i na pewno tutaj u siebie w Gdańsku będziemy chcieli pokazać, że ta wygrana to nie była jakaś sensacja, tylko ten zespół naprawdę stać na walkę z każdym.
Na kilka kolejek przed końcem wszystko wyglądało całkiem nieźle, potem gdzieś coś się zacięło i tych punktów zaczęło brakować. Faworytem do 3. miejsca był Głogów, a na nas mało kto stawiał. Chyba trochę pokrzyżowaliśmy niektórym plany?
Ja nie będę się oglądał na Głogów, wydaje mi się, że Głogów sam sobie pokrzyżował plany. Mając taki skład jakim dysponują, ta ósemka to jest taki plan minimum. To raczej my byliśmy tym zespołem, który może marzyć i sobie jakieś tam cele zakładać. Gdyby nie ta sytuacja zdrowotna, różnie by było. Faktycznie, te ostatnie mecze, ta połowa meczu z Opolem, mecz z Górnikiem Zabrze, katastrofalny mecz w Kwidzynie dały do myślenia. Ten mecz z Kwidzynem można jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo i poniedziałek i wtorek były bardzo ciężkie i zrobiliśmy to z Damianem z premedytacją, żeby chłopacy byli przygotowani na mecz z Puławami, więc można było się spodziewać, że przegramy, ale nie aż tak. Patrząc z perspektywy czasu, ten mecz, nasza reakcja w stosunku do zespołu i reakcja zespołu na ten mecz – to wszystko się złożyło w taką jedną, logiczną całość. I mamy dwa punkty w Puławach.
Wywalczyliśmy zwycięstwo z Puławami na koniec rundy zasadniczej. Czy Twoim zdaniem jesteśmy w stanie nawiązać z nimi walkę w ćwierćfinale? Już teraz graliśmy w okrojonym składzie, a do ćwierćfinału ze składu wypadnie także Hubert Kornecki.
Byłbym idiotą, gdybym teraz powiedział, że nie ma szans i po co w ogóle cokolwiek robić. Znamy nasze miejsce w szeregu. Wiemy, co nas spotkało i co jeszcze nas czeka. Tych asów w talii nie mamy już żadnych, króle też już gdzieś nam poginęły i teraz musimy walczyć jopkami. Oni przyjadą naprawdę mocno nadgryzieni. Wiem, że reprymenda była ostra. Przed meczem prezes mocno ich uczulał i prosił o koncentrację, nie udało się. Swoje na pewno usłyszeli, swoje dostaną też na pewno od trenera. Myślę, że przyjadą tutaj z krwią na ustach. Nie zdziwię się, jeżeli będzie nam ciężko podjąć walkę. Nieważne, jakim wynikiem ten mecz się skończy, dopóki mój zespół będzie walczył, będzie dobrze. Chcę, żeby z meczu na mecz było widać progres.
Ten mecz w Puławach był też inny pod kątem tego, kto z Was prowadził zespół. Tym razem w roli pierwszego trenera wystąpił Marcin Lijewski. Jakie to było uczucie?
Tym razem to ja stałem, Damian siedział na ławce, ale ten mecz też prowadziliśmy we dwóch. Tak samo jest w odwrotnej sytuacji, gdy to Damian prowadzi, a ja siedzę. Ja wtedy widzę więcej, tak samo jak Damian widział więcej tym razem. Przychodził często i dawał mi wskazówki, także bardzo fajnie się uzupełniliśmy. Ja się cieszę i dziękuję Damianowi za tą możliwość. Było to też jakimś fajnym, nowym bodźcem dla zespołu. Oczywiście, nie traktujmy tego jako rutyny. Mam nadzieję, że Damian w następnym meczu wróci na swoje miejsce i będzie dalej tak, jak dawniej.
Która rola bardziej Ci odpowiada?
Ta, która będzie mi dana. Fajnie się czułem z tym, że prowadziłem ten mecz i ten mecz wygraliśmy. Pewnie zupełnie inaczej byłoby, gdybyśmy przegrali, Tak jak już powiedziałem wcześniej, Damian jest pierwszym trenerem i on bierze ogromną odpowiedzialność za ten zespół i za klub. Treningi planujemy i prowadzimy razem, tak samo do meczów przygotowujemy się i prowadzimy je razem.