Wiele emocji dostarczyło piątkowe spotkanie Torus Wybrzeża z Górnikiem Zabrze. Gdańszczanie pokazali się z niezłej strony na tle walczącej o „krążek” ekipy Marcina Lijewskiego, jednak do zdobycia punktów to było tego dnia zbyt mało. Zabrzanie zbudowali sobie zaliczkę jeszcze przed przerwą, a w drugiej starali się wszelkimi sposobami ją utrzymać. Ta misja w pełni się powiodła i goście wygrali 29 do 24.
Spotkanie w Gdańsku było zapowiadane jako coś więcej niż mecz o punkty ligowe pomiędzy Torus Wybrzeżem a Górnikiem Zabrze. Po przeciwnych stronach parkietu na ławkach trenerskich zasiadły legendy reprezentacji Polski, czyli Mariusz Jurkiewicz oraz Marcin Lijewski. Trener zabrzan poznał gdańską halę od podszewki, ponieważ to tutaj stawiał swoje pierwsze kroki jako szkoleniowiec i to samo staje się teraz udziałem popularnego „Kaczki”, który przejął drużynę po Krzysztofie Kisielu.
Krzysztof Łyżwa kąśliwym rzutem trafił pod nogami Chmielińskiego, jednak szybkie wznowienie Wybrzeża dało natychmiastowe wyrównanie po golu Mateusza Kosmali. Dwie kolejne akcje kończyli w obu drużynach kołowi, czyli Bis i Janikowski, jednak to ten pierwszy kontynuował snajperski pochód i wyprowadził Górnik na 3 do 2. Gra bramka za bramkę trwała do 9. minuty, kiedy z „siódemki” podwyższył prowadzenie dla gości Bartłomiej Tomczak (3:5). Chwilę później ten sam zawodnik 120 sekund musiał spędzić na ławce kar. Gospodarze nieźle pracowali w defensywie i rywale musieli długo szukać wolnych przestrzeni. W 14. minucie za faul musiał zejść z parkietu Janikowski i wtedy przyjezdni odskoczyli na 4 trafienia (6:10), a akcję później na pięć. Dopiero wejście Leonardo Comerlatto i jego kapitalne trafienie przywróciło rytm zespołowi z Trójmiasta (11:14 w 26’). Ten moment dał mocno do myślenia Marcinowi Lijewskiemu, który zarządził zebranie swoich podopiecznych. Zabrzanie zrozumieli jego przekaz i do końca pierwszej części utrzymali czterobramkową zaliczkę (12:16).
Po upływie 4 minut drugiej odsłony gospodarze zniwelowali połowę strat, a obowiązki ofensywne wziął na siebie Mateusz Jachlewski i Mateusz Wróbel (15:17). Reakcja drugiej strony na zwrot akcji była szybka, a równych sobie nie miał tego dnia Bartłomiej Bis, który często wypracowywał sobie okazje do rzutu lub robił miejsce swoim kolegom (16:20). Pewnych siebie zabrzan wytrącił z rytmu Przemysław Witkowski, który po zmianie stron przyciągał piłkę jak magnes. Po drugiej stronie boiska odwdzięczał mu się Jakub Skrzyniarz, ale goście kłopoty zaczęli sobie stwarzać pod polem karnym rywali. Dwie proste straty, dwie szybkie kontry (18:20) i pojedynek raz jeszcze nabrał rumieńców. Moment kompletnego chaosu przerwał kwadrans przed końcem Bushkou, a stabilizację wprowadził swoją postawą Skrzyniarz. Na 10 minut przed ostatnią syreną rezultat nadal nie był rozstrzygnięty, ponieważ gospodarze byli bardzo zdeterminowani, aby na własnym parkiecie zdobyć punkty. I tak pewnie by się stało, gdyby Górnik nie miał w bramce Skrzyniarza blokującego dostęp hasłem: „brak dostępu”. Ostatecznie Górnik wygrał 29 do 24 i wraca do siebie bogatszy o komplet „oczek”.
Torus Wybrzeże Gdańsk vs Górnik Zabrze 24:29 (12:16)
TWG: Chmieliński, Witkowski – Stojek 2, Pieczonka 2, Gądek 2, Leśniak, Gavidia, Jachlewski 2, Kosmala 3, Papaj, Comerlatto 4, Wróbel 6, Adamczyk 1, Janikowski 2, Woźniak.
Trener: Mariusz Jurkiewicz.