Postawą w pierwszym meczu ćwierćfinałowym zawodnicy Wybrzeża udowodnili, że zwycięstwo nad Azotami w fazie zasadniczej to nie był przypadek. Przed nimi rewanż w Puławach, który muszą wygrać przynajmniej trzema trafieniami, żeby kontynuować walkę o półfinał.
Dwa tygodnie temu gdańszczanie zrobili swoim kibicom ogromną niespodziankę. Po niesamowitym meczu walki pokonali trzecią siłę PGNiG Superligi, Azoty Puławy. Awansowali do Rundy Finałowej. Na drodze do półfinału znów trafili na tego samego przeciwnika. W pierwszym meczu pokazali, że w pełni zasłużyli na grę w tej fazie. Teraz pojadą do Puław po rewanż. – Nastroje w zespole bojowe. Naszym celem jest walczyć i zagrać dobre spotkanie. Zobaczymy, czy nawiążemy taki kontakt bramkowy, który pozwoli na walkę o awans – komentuje Hubert Kornecki – Jeśli zagramy w obronie podobnie, jak w pierwszym meczu ćwierćfinałowym i poprawimy skuteczność z czystych sytuacji, to kibice mogą liczyć na ciekawe widowisko. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.
Ćwierćfinał rozgrywany w Gdańsku można określić mianem prawdziwego święta piłki ręcznej. Emocje sportowe na najwyższym poziomie, wspaniała atmosfera na trybunach i mimo tego, że mecz rozstrzygnął się na korzyść przeciwnika, nikt nie miał do czerwono – biało – niebieskich najmniejszych pretensji. Niestety, w trakcie spotkania poważnej kontuzji nabawił się kapitan Wybrzeża, Łukasz Rogulski. I choć dzielnie walczył o powrót do zdrowia, tym razem obrotowy do Puław nie pojedzie. Gdańszczanie poradzili sobie już z brakiem Damiana Kostrzewy, Michała Bednarka, Piotra Papaja i Pawła Salacza, nieobecność Rogulskiego nie powinna więc być dodatkową przeszkodą. – Kontuzje chyba aż tak nam nie przeszkadzają. Mała ilość zdolnych do gry zawodników wywołuje u nas dodatkową motywację, która pokazuje, że możemy „góry przenosić”. Mam nadzieję, że w tym meczu będzie tak samo i zagramy tak, aby rezultat był korzystny dla nas. W sporcie wszystko jest możliwe, a my o tym wiemy! – przyznaje Maciej Pieńczewski. Kornecki dodaje, że zespół zrobi wszystko, żeby bez kapitana też sobie poradzić. – Mamy Marka Podobasa, który całkiem nieźle radzi sobie w ataku na pozycji obrotowego, mamy też młodych juniorów, którzy będą chcieli pokazać, co potrafią – podkreśla rozgrywający.
Pieńczewski, murując bramkę w Puławach, zyskał miano bohatera. Tak samo mówiono po pierwszym meczu ćwierćfinałowym o Korneckim, który wybiegł na parkiet pomimo urazu lewej ręki. Obaj zgodnie przyznają jednak, że w tym sporcie na indywidualności nie ma miejsca. – Wiadomo, to miłe, że tak mówią, ale ja uważam, że bohaterem był cały zespół. Zagraliśmy przede wszystkim razem i zostawiliśmy na parkiecie dużo serca – komentuje bramkarz czerwono – biało – niebieskich. – Gra cała drużyna. Ja chcę pomóc na tyle, na ile mogę, bo szkoda pracy, którą w tym sezonie włożyliśmy, by tak po prostu oddać te siły na koniec sezonu – zakończył Kornecki.