Michał Bednarek: „Sport, jaki znaliśmy, nie będzie już taki sam”

21 kwi 2020 |

Mijają kolejne tygodnie od momentu, kiedy zarząd PGNiG Superligi podjął decyzję o zakończeniu rozgrywek piłkarzy ręcznych z powodu szerzącej się pandemii koronawirusa. Podopieczni Krzysztofa Kisiela od tamtego czasu zgodnie z zaleceniami ograniczyli kontakty do minimum i w napięciu oczekują na powrót na parkiet. O tym, jak te wszystkie wydarzenia wpłynęły na ich życie zawodowe i prywatne, opowiedział kapitan czerwono-biało-niebieskich, czyli Michał Bednarek. Zapraszamy do czytania.

Mijają kolejne tygodnie od momentu, kiedy zarząd PGNiG Superligi podjął decyzję o zakończeniu rozgrywek piłkarzy ręcznych z powodu szerzącej się pandemii koronawirusa. Podopieczni Krzysztofa Kisiela od tamtego czasu zgodnie z zaleceniami ograniczyli kontakty do minimum i w napięciu oczekują na powrót na parkiet. O tym, jak te wszystkie wydarzenia wpłynęły na ich życie zawodowe i prywatne, opowiedział kapitan czerwono-biało-niebieskich, czyli Michał Bednarek. Zapraszamy do czytania.

Minął już ponad miesiąc od ostatniego meczu drużyny. Tydzień po nim rozgrywki PGNiG Superligi zostały wstrzymane, a następnie zakończone z powodu koronawirusa…

 

MB: Dopiero miesiąc? Przez to całe zamieszanie i siedzenie w domu wydaje się, jakby minęło kilka miesięcy. Wszystko rozegrało się bardzo szybko, a decyzja spadła na nas dość niespodziewanie. Byliśmy w kluczowym momencie sezonu, tuż przed play-outami i po bardzo ważnym zwycięstwie z Azotami Tarnów.

 

W Tarnowie dzięki przedwczesnej finalizacji sezonu nadal będzie piłka ręczna na najwyższym poziomie w Polsce. Bez grania jednak, kluby mają ograniczone możliwości, co może oznaczać, że wiele drużyn właśnie teraz toczy najważniejsze pojedynki – „mecze o życie” – i walczy o przetrwanie.

 

MB: Sport nie istnieje w próżni. Wokół wydarzeń sportowych funkcjonują biznesy, które z powodu panującej epidemii, nie są w stanie generować zysków. To oznacza, że bardzo wiele z nich zostanie bez środków i w konsekwencji przestanie istnieć. Kluby z kolei są uzależnione od umów sponsorskich i kontraktów telewizyjnych, dzięki którym prowadzą swoją działalność. Żaden właściciel nie zaryzykuje bytu swojej firmy i utraty pracowników, i jeśli może na czymś zaoszczędzić, to jest to na pewno jego priorytet oraz obowiązek. Każdy walczy o przetrwanie tego najgorszego czasu. My również. Jedno jest pewne, sport jaki znaliśmy, nie będzie już taki sam.

 

Dlaczego tak sądzisz?

 

MB: Koronawirus dokonuje na całym świecie niewyobrażalnych spustoszeń. Wiele osób zostało postawionych pod ścianą i z pewnością zrewidują oni swoje poglądy na wiele spraw. Nasze państwo, pomimo oferowanej pomocy, nie jest i nie będzie w stanie zachować gospodarki w takim samym stanie, jak dotychczas. Biznesy będą odbudowywać się powoli i to samo tyczy się sportu. Nie wiemy na dzień dzisiejszy, w jakim składzie wystartuje PGNiG Superliga w przyszłym sezonie. Mamy nadzieję, że w takim samym albo nawet powiększonym, jednak znacznie bogatsze korporacje – nie tylko w sektorze sportowym – muszą zaciskać pasa.

 

Wiele klubów oszczędności szuka przede wszystkim poprzez cięcia w wynagrodzeniach zawodników. Zgodziliście się na to bez zastanowienia?

 

MB: Właściciele i prezesi muszą myśleć długofalowo, nie tylko w perspektywie nadchodzącego miesiąca czy dwóch. Klub przedstawił nam propozycję, na którą przystaliśmy, ponieważ także musimy myśleć perspektywicznie. Jeśli dzisiaj nie zrezygnujemy z pewnych rzeczy, jutro może nie być do czego wracać. Dla wielu chłopaków to jedyne źródło utrzymania, ale ponad tym musi istnieć solidarność. Chcemy nadal grać w piłkę ręczną i reprezentować Gdańsk na arenie krajowej, dlatego czekamy na rozwój sytuacji i szlifujemy formę przed nowym sezonem. Póki co indywidualnie…

 

To chyba jednak nie to samo, co codzienne zajęcia drużynowe? Czy gdyby dzisiaj ktoś wezwał Was na parkiet, bylibyście w stanie z miejsca wejść do gry?

 

MB: Bylibyśmy, ale… Trening w domu nie zastąpi treningu na hali, z piłką, rywalizacji z innymi zawodnikami itd. To zupełnie inna praca fizyczna, ale przede wszystkim mentalna. Wejście do gry z marszu mogłoby spowodować wysyp urazów, dlatego słuchając doniesień w innych dyscyplinach i planów dotyczących dokończenia rozgrywek (np. Ekstraklasy), zastanawiam się, czy rzeczywiście warto tak ryzykować. W przypadku piłki nożnej w grę wchodzą ogromne pieniądze za transmisje, ale z drugiej na szali jest zdrowie i życie ludzi. Mnóstwo imprez o bardzo dużym zasięgu już zostało odwołanych lub przełożonych na przyszły rok.

 

Mówisz także o stronie psychicznej całego procesu. Jak sobie radzisz w tym trudnym czasie, kiedy możliwości są tak ograniczone?

 

MB: Wiadomo, że wolałbym wrócić do treningów oraz grania. Nie tylko ja. Mój organizm potrzebuje ruchu i aktywności, wtedy czuje się najlepiej również mentalnie, ale teraz jest to naprawdę duże wyzwanie. Poza ćwiczeniami staram się codziennie być w kontakcie z bliskimi, również jestem w kontakcie z pracownikami klubu, którzy starają się wypełnić ten czas fajnymi akcjami charytatywnymi oraz promocyjnymi. Od nas wyszła super akcja #walkaz19, która zrobiła sporo szumu w całej Polsce i wciąż staramy się pozostać blisko z naszymi fanami, od których otrzymaliśmy mnóstwo wsparcia.

 

Ile jeszcze będziesz w stanie wytrzymać w domu?

 

MB: Jedna sprawa to brak grania, druga izolacja. Podobno największym problemem pandemii jest chroniczna samotność. Ludzie nie przywykli do siedzenia samemu przez tak długo. Już teraz podobno wpływa do adwokatów więcej spraw rozwodowych (śmiech), co wydaje się tylko żartobliwą anegdotą, ale może być poważnym problemem społecznym. W innych krajach sytuacja zdaje się normalizować. W Niemczech społeczeństwo nie musi przestrzegać tylu nakazów i zakazów. Ludzie wiedzą, jak się zachować i jak unikać zagrożenia. Dzięki temu już teraz sportowcy wracają do treningów i mogą mieć nadzieję na rychły powrót do pracy. U nas to chyba nie do pomyślenia póki co, ale nie tracę wiary, że wygramy tę walkę.

 

Dzięki i do zobaczenia na boisku!

SiłaZwybrzeża!