Dwa mecze w tym samym miesiącu musiały zagrać ze sobą zespoły Torus Wybrzeża Gdańsk oraz Azotów-Puławy. Po niespodziance na początku kwietnia (wygrana w karnych gdańszczan), tym razem puławianie chcieli zatrzeć złe wrażenie, które pozostawili w tamtym starciu. Zwycięstwo udało im się odnieść, jednak nie przyszło im ono łatwo, pomimo dużych braków kadrowych w ekipie Mariusza Jurkiewicza. Azoty vs Wybrzeże 30:26.
„Raz zaskoczyć Puławy nam się udało, drugi raz jest to praktycznie niemożliwe” – mówił przed spotkaniem trener Mariusz Jurkiewicz. W Gdańsku na początku kwietnia ekipa Roberta Lisa doznała bardzo przykrego rozczarowania, które zakończyło się stratą dwóch bardzo istotnych dla układu tabeli punktów. W meczu rewanżowym na taką wpadkę puławianie pozwolić sobie nie mogli, ponieważ za ich plecami w stawce PGNiG Superligi czają się szczypiorniści Marcina Lijewskiego, a przed Azotami jeszcze wyjazd do Zabrza na zakończenie sezonu.
Gdańszczanie jechali do jaskini lwa rozbici porażką z Grupą Azoty Tarnów oraz zdziesiątkowani przez kontuzje i urazy. Do Puław sztab szkoleniowy nie zabrał Damiana Woźniaka, Leonardo Comerlatto, Santiago Mosquery, a także Kamila Adamczyka, czyli ani jednego nominalnego prawego rozgrywającego. Do tego na ten mecz za Przemysława Witkowskiego wskoczył do „16” młodziutki Dawid Wodziński. Faworyci mieli zatem nie tylko atut własnej hali, ale również osłabionego personalnie przeciwnika…
Wydawało się, że gospodarze ruszą z nawałą od pierwszego gwizdka. Zamiast tego bramek było jak na lekarstwo, a panoszyły się w puławskiej hali błędy z obu stron. Pierwszy do siatki drogę znalazł Mateusz Jachlewski pięknym rzutem z podłoża w 2 minucie. W międzyczasie swoją pierwszą okazję próbowali wypracować gracze z Puław, jednak przychodziło im to wyjątkowo opornie. Dopiero w 5 minucie Wojciech Gumiński zaskoczył Artura Chmielińskiego z rzutu karnego. Gdy upłynęło 10 minut, na tablicy wyników wyświetlał się wynik 3:2 dla Wybrzeża, a przy stanie 6:4 dla gości, o czas musiał poprosić trener Lis. Gospodarze byli zdekoncentrowani, a ataki, które zazwyczaj grali „na pamięć”, tym razem zupełnie się nie zazębiały. Przerwa podziałała na nich otrzeźwiająco i już w 17 minucie odzyskali prowadzenie (7:6). Przyjezdni grali jednak swoje i momentalnie Patryk Pieczonka doprowadził do kolejnego remisu. Z upływem kolejnych sekund gospodarze zaczęli odzyskiwać większą kontrolę i przede wszystkim punktować. To pozwoliło im wypracować minimalną zaliczkę (9:7), ale dosłownie na krótką chwilę, ponieważ po rzutach Leśniaka i Janikowskiego raz jeszcze wynik się wyrównał. W trudnych fragmentach w swoje ręce odpowiedzialność brali najbardziej doświadczeni gracze: Michał Jurecki oraz Antoni Łangowski i to dzięki ich umiejętnościom, udawało się zaskoczyć dobrze dysponowanego Chmielińskiego (11:10, 25’). Przed zejściem do szatni na przerwę o czas zawnioskował Mariusz Jurkiewicz, jednak niewiele to już zmieniło w rezultacie i po 30 minutach było 13:11 dla Azotów.
Po wznowieniu spotkania szybkie trafienie zanotował Mateusz Wróbel, ale po drugiej stronie odpowiedział Rafał Przybylski (14:12). Tempo akcji zaczęło wzrastać i po upływie 120 sekund już czterokrotnie bramkarze wyciągali piłkę z sieci (15:13). Po stronie gospodarzy szalał Jurecki, natomiast w rolę jego adwersarza wcielił się Kelian Janikowski i to ci dwaj zawodnicy najczęściej dawali swoim zespołom gole (19:16, 37’). Popularny „Dzidziuś” w trakcie 7 minut drugiej odsłony rzucił celnie 5 razy. Przewaga puławian zaczęła ekspresowo wzrastać. W 40 minucie wynosiła już 5 trafień (22:17). Wciąż jednak rezultat, biorąc pod uwagę dyspozycję obu drużyn, niczego nie rozstrzygał. Między słupkami gdańskiej bramki rozegrał się 18-letni Wodziński, a to pozwalało myśleć o akcjach zaczepnych. Te kończył Mateusz Kosmala i na kwadrans przed końcem różnica wynosiła zaledwie 4 bramki (23:19). Zauważył to trener Lis i wstrzymał na 60 sekund grę. Gdy sekundy zaczęły ponownie spadać jedna w drugą, na dwie minuty parkiet opuścił Przybylski. To nie przeszkodziło jednak Łukaszowi Rogulskiemu dwukrotnie wrzucić piłkę za kołnierz golkipera Torus Wybrzeża (25:20, 49’). Gdy po przeciwnej stronie z boiska wyleciał Janikowski, od razu przypomniał o sobie Akimienko (27:21). Puławianie nie narzucali tempa, ale tracili w dość niefrasobliwy sposób piłkę i to trzy razy zakończyło się stratą, jednak zaledwie dwukrotnie bramką dla gości (Gądek, Jachlewski). Trzeciej szansy nie wykorzystał Piotr Papaj. Naprawił jego błąd Kosmala z „siódemki”, jednak po przeciwnej stronie boiska bezwzględny był Rogulski (30:25, 59’). Po wyrównanym spotkaniu Azoty Puławy pokonały Torus Wybrzeże Gdańsk 30:26. Postawa gości może jednak napawać optymizmem przed decydującymi pojedynkami sezonu 2020/21.
KS Azoty-Puławy vs Torus Wybrzeże Gdańsk 30:26 (13:11)
Azoty: Zembrzycki, Bogdanov – Velkavrh, Akimienko 2, Łangowski 3, Kowalczyk 1, Dawydzik 1, Seroka, Jurecki 8, Szyba, Podsiadło, Jarosiewicz, Przybylski 5, Gumiński 3, Rogulski 7.
Trener: Robert Lis.
TWG: Chmieliński, Wodziński – Leśniak 1, Gavidia, Sulej, Stojek, Janikowski 6, Gądek 2, Filipowicz, Jachlewski 5, Kosmala 7, Wróbel 1, Pieczonka 3, Papaj 1.
Trener: Mariusz Jurkiewicz.