Nie udał się pożegnalny mecz w Gdańsku z kibicami Torus Wybrzeżu. Wydawało się przed meczem, że rywala mają idealnego, aby w dobrych nastrojach zakończyć ten sezon w gdańskiej hali AWFiS-u. Zagłębie przyjechało na starcie po 10 przegranych z rzędu, jednak na boisku miało więcej determinacji – zwłaszcza w końcówce – i przełamało złą passę zwyciężając 28:24.
Obie ekipy w końcówce sezonu chciały udowodnić, że poprzednie mecze przeszły już do historii. Zagłębie miało o czym zapominać, ponieważ przed tym spotkaniem zanotowało przewlekłą serię 10 porażek z rzędu (licząc rozgrywki pucharowe i ligowe). To spowodowało, że zamiast bić się o TOP 8 PGNiG Superligi, walczą już tylko o prześcignięcie ekip z dołu stawki. Z 23 punktami zajmowali przed starciem z Torus Wybrzeżem 10. miejsce. O jedną lokatę niżej byli gracze z Trójmiasta, jednak ich pozycję determinował bilans bramkowy, ponieważ liczbę „oczek” mieli taką samą jak „Miedziowi”. Wygrana w tym pojedynku gwarantowała jednej ze stron wskoczenie pięterko lub dwa wyżej.
Tempo meczu od samego początku było bardzo wysokie i po 5 minutach kibice obejrzeli już 6 celnych rzutów: po trzy z każdej strony. Obie drużyny znacznie lepiej prezentowały się w poczynaniach ofensywnych aniżeli obronie i to skutkowało szybko wzrastającymi liczbami. Wśród „Miedziowych” prym wiedli byli gracze gdańskiego klubu, czyli Marek Marciniak oraz Jakub Moryń (4 z 5 pierwszych bramek). Gospodarze musieli sobie radzić, tak jak w poprzednich kolejkach, bez nominalnego prawego rozgrywającego, jednak Krzysztof Gądek starał się załatać tę dziurę swoją wszechstronnością. Po upływie drugiej „piątki” sytuacja na parkiecie zmieniła się radykalnie, ponieważ w tym czasie punktowali wyłącznie goście i to pozwoliło im wyjść na wysokie prowadzenie 6:3. Trzy trafienia zanotował dobrze dysponowany tego popołudnia Moryń. Trzybramkowa przewaga utrzymywała się, dopóki sprawy w swoje ręce nie wziął Mateusz Jachlewski – lider Wybrzeża (6:8 w 15’). Obydwaj środkowi grali pierwsze skrzypce w swoich zespołach. 10 minut przed przerwą inicjatywa nadal należała do Zagłębia, jednak dużo skrupulatniej wywiązywała się ze swoich obowiązków obrona czerwono-biało-niebieskich. Przeciwnicy z kolei coraz częściej przesiadywali na ławce. Najpierw Jakub Bogacz a następnie Roman Chychykalo. Wyłomy w murze obronnym nie wpłynęły jednak na jakość „zaprawy” i goście grając w osłabieniu wytrzymali napór rywali bez strat (9:11 w 25’). Do syreny oznajmiającej przerwę wynik przestał premiować graczy z Lubina, którzy od 26 minuty przestali trafiać do sieci Wybrzeża. Wielka w tym zasługa Przemka Witkowskiego, który rozgrywał ostatnie spotkanie przed gdańską publicznością. Wynik z rzutu karnego ustalił Mateusz Kosmala i było po 12.
Druga część zaczęła się podobnie do pierwszej. Pierwszą skuteczną akcję przeprowadzili goście, natomiast szczypiorniści z Gdańska musieli gonić wynik (14:15 w 36’). Najgroźniejszy pod polem karnym Witkowskiego był Chychykalo. Zapowiadał się do mecz typu „spokojnie, jedną”, bo żadna z drużyn nie zamierzała odkładać ręki. W 40’ na dwie minuty boisko musiał opuścić Moryń i to wykorzystał Mateusz Kosmala rzutem z „siódemki” (16:16). W tym momencie o czas poprosił Jarosław Hipner, ponieważ gdańszczanie zaczynali coraz śmielej poczynać sobie w każdym aspekcie gry. Po wznowieniu druga „ósemka” dołączyła do Morynia na ławce kar, jednak z przeciwnego zespołu (Gądek). Zbliżał się końcowy kwadrans meczu, a do sieci trafiali kolejni zawodnicy: Gębala i Hajnos u lubinian, Leśniak oraz Mosquera u gdańszczan (18:18). Mariusz Jurkiewicz musiał przypomnieć swoim zawodnikom, o co toczy się rozgrywka, kiedy dwukrotnie popełnili błąd w ataku, a na bramki zamienił to Michał Stankiewicz (18:20 w 47’). Zagłębie spowalniało swoje akcje, aby maksymalizować upływ czas, podczas gdy gospodarze próbowali za wszelką cenę powstrzymać niezwykle silnego kołowego rywali Stankiewicza (4 bramki między 46 a 50 minutą). To jednak nie defensywa była największym problemem do rozwikłania przez Mariusza Jurkiewicza, a skuteczność w ataku. W końcówce dramaturgia i nerwowość wykluczyła z gry Mateusza Jachlewskiego, który obejrzał czerwoną kartkę. I to był w zasadzie gwóźdź do trumny gospodarzy, którzy nie byli już w stanie odrobić strat i przegrali na pożegnanie z gdańską publiką 24:28.
Torus Wybrzeże Gdańsk vs MKS Zagłębie Lubin 24:28 (12:12)
TWG: Chmieliński, Witkowski, Wodziński – Stojek, Mosquera 1, Filipowicz, Pieczonka 2, Gądek 3, Leśniak 2, Jachlewski 5, Sulej 1, Kosmala 7, Papaj 1, Wróbel, Iwańczuk, Janikowski 2.
Trener: Mariusz Jurkiewicz.
Lubin: Schodowski, Bartosik, Wiącek – Stankiewicz 7, Moryń 5, Pawlaczyk, Gębala 3, Sroczyk, Pietruszko, Marciniak 5, Hajnos 4, Bogacz, Kupiec 2, Adamski, Chychykalo 2.
Trener: Jarosław Hipner.